the Fourth Week of Advent
Click here to join the effort!
Read the Bible
Biblia Brzeska
Księga Sędziów 9
1 Tedy szedł Abimelech, syn Jerobaalów, do Sychem ku bratom matki swej, a mówił do nich i do wszytkiego narodu domu ojca matki swej tymi słowy.
2 Proszę mówcie Sychimietom gdzieby słyszeli wszyscy: Cóż jest lepszego czyli aby wam siedmdziesiąt mężów panowało wszyscy synowie Jerobaalowi, czyli iżby nad wami panował mąż jeden? A wy też wżdy na to pamiętajcie, żem jest kość wasza i ciało wasze.
3 Tedy bracia matki jego wszytki ty słowa powiedzieli o nim, gdzie wszyscy Sychemitowie słyszeli i przykłoniło się serce ich ku Abimelechowi powiedając: Że ten jest brat nasz.
4 I dali mu siedmdziesiąt śrebrników z domu Baalberyt, za które sobie Abimelech naprzyjmował ludzi zgołociałych i tułaczów, którzy szli z nim.
5 I przyszedł do domu ojca swego, do Efra, a pomordował bracią swą, syny Jerobaalowe, siedmdziesiąt mężów na jednym kamieniu tylkoż Joatam, syn Jerobaalów namniejszy, został, iż się był skrył.
6 I zebrali się wszyscy Sychemitowie i wszytek dom Mello, a szedszy obrali Abimelecha królem, na polu kędy stał słup u Sychem.
7 Tedy to powiedziano Joatamowi, który szedszy stanął na wierzchu góry Garyzym, a wołał wielkim głosem do nich: Słuchajcie mię Sychimitowie, aby was też Bóg słyszał.
8 Zeszły się drzewa, aby nad sobą pomazały króla i rzekły do oliwy: Bądź królem nad nami.
9 Którym odpowiedziała oliwa: Izali ja opuszczę tłustość moję, gdyż przez mię bywa cześć i Bogu i ludziom? Izali pójdę, abym zwierzchność miała nad ine drzewa?
10 Rzekły potym drzewa do figi: Pódź ty a bądź królem naszym.
11 Którym odpowiedziała figa: Izali ja opuściwszy słodkość moję i owoc mój wyborny pójdę, abym zwierzchność miała nad ine drzewa?
12 Potym rzekły drzewa do macice winnej: Pódźże ty a bądź królem naszym.
13 Tedy im odpowiedziała macica winna: Izali ja opuszczę moszcz mój, który uwesela Boga i ludzi, a pójdę, abym zwierzchność miała nad ine drzewa?
14 Na ostatek rzekły wszytki drzewa do ciernia: Pódź ty a bądź królem nad nami.
15 Tedy odpowiedziało ciernię drzewom: Jesliże już prawdziwie chcecie wy mnie pomazać za króla nad sobą, pódźcież a ufajcie w cieniu moim, a jesliż nie chcecie, tedy wynidzie ogień z ciernia a popali cedry libańskie.
16 A tak teraz jesliżeście prawdziwie a szczyrze uczynili, gdyście sobie królem obrali Abimelecha, a jesliżeście się dobrze obchodzili z Jerobaalem i z domem jego, a jesliście mu odpłacili zasługę jego.
17 Abowiemci ociec mój walczył za was i nie litował zdrowia swego wyrywając was z ręki Madianitom.
18 Aleście wy dziś powstali przeciw domowi ojca mojego, a pomordowaliście syny jego, siedmdziesiąt mężów na jednym kamieniu i obraliście królem Abimelecha, syna służebnice jego, nad mężami Sychem, iż jest bratem waszym.
19 Jesliżeście to dziś prawdziwie a szczyrze uczynili nad Jerobaalem i nad domem jego, kochajcie się w Abimelechu, a on się też niechaj w was kocha.
20 A jesliż nie tak, niechajże wynidzie ogień z Abimelecha a popali Sychemity i dom Mello. Niechaj że też wynidzie ogień od Sychimitów i z domu Mello, a spali Abimelecha.
21 Tedy uciekł Joatam a uszedł do Beer i mieszkał tam przed Abimelechem, bratem swoim.
22 A tak Abimelech panował nad Izraelem przez trzy lata.
23 Tedy Bóg puścił ducha złego miedzy Abimelecha i miedzy Sychimity, a złamali wiarę Abimelchowi.
24 Aby przyszła pomsta na Abimelecha, brata ich, za krzywdę i za krew siedmdziesiąt synów Jerobaalowych, które on zamordował i na Sychimity, którzy mu dali posiłek, aby pomordował bracią swą.
25 I zasadzili nań Sychimitowie na wierzchu gór, a łupili każdego, który jedno szedł tam tą drogą, co potym opowiedziano Abimelechowi.
26 Nad to przyszedł Gaal, syn Obedów, i bracia jego, a przyszli do Sychem, któremu dufali Sychimitowie.
27 Stamtąd wyszedszy na pola zbierali winnice swoje i tłoczyli weselący się, a szedszy do domu boga swego jedli i pili, a złorzeczyli Abimelecha.
28 Tedy rzekł Gaal, syn Obedów: Cóż jest Abimelech? A co jest zacz Sychem, żebyśmy mu służyli? Azaż nie jest syn Jerobaalów, a przełożony od niego Zebul? Radszej służcie ludziom Hemora, ojca Sychem, bo dlaczegoż jemu służyć mamy?
29 I któż poda lud ten w ręce moje a stracę Abimelecha. Tedy rzekł do Abimelecha: Zbierz co możesz nawięcej wojska swego a wynidź.
30 A usłyszawszy Zebul, starosta miasta onego, słowa Gaal, syna Obedowego, rozgniewał się barzo.
31 I wyprawił posły do Abimelecha potajemnie mówiąc: Oto Gaal, syn Obedów, i bracia jego przyszli do Sychem, a buntują się w mieście przeciwko tobie.
32 A tak teraz wstań nocą ze wszytkiem twym ludem, a połóż się na usadzce w polu.
33 A rano, gdy słońce wznidzie, wstawszy wtargniesz do miasta, a gdy lud i z nim wynidzie przeciw tobie, uczynisz z nim co możesz.
34 Tedy wstawszy Abimelech w nocy i wszytek lud, który z nim był, zasadzili się przeciwko Sychem cztermi hufy.
35 A wyszedszy Gaal, syn Obedów, stanął w samej bramie miasta. Ruszył się tedy Abimelech i lud, który z nim był, z usadki.
36 A tak widząc Gaal lud rzekł do Zebula: Oto lud idzie z wierzchu gór. Któremu odpowiedział Zebul: Cień gór widzisz miasto ludzi.
37 Tedy powtóre rzekł Gaal: Oto lud idzie z pośrzodku ziemię, a jeden huf idzie od pola Meonenim.
38 Rzekł tedy do niego Zebul: Kędyż są teraz ony słowa, któreś mówił: Cóż jest Abimelech, abyśmy mu służyć mieli? Izali to nie ten lud, któryś wzgardził? Idźże już teraz proszę cię a walcz przeciw niemu.
39 A tak wyszedł Gaal przed Sychemity, a walczył przeciw Abimelechowi.
40 I gonił go Abimelech, gdy przed nim począł uciekać, a poległo wiele rannych aż do samej brany.
41 A Abimelech został w Aruma. Zebul też wygnał Gaala z bracią jego, aby nie mieszkali w Sychem.
42 A tak nazajutrz wyszedł lud na pola i opowiedziano to Abimelechowi.
43 Tedy on wziąwszy lud, rozdzielił ji na trzy hufce, a postawił ji na usadzce w polu i widząc ludzi wychodzące z miasta, wyrwał się na nie i pobił je.
44 Sam też Abimelech i hufy, które z nim były, szturmowali i stanęli u samej brany miasta, a ine dwa hufy uderzyły na wszytki, którzy byli w polu i pobili je.
45 K temu Abimelech dobywał miasta przez on wszytek dzień i wziął je, a lud który w nim był pomordował i miasto zborzył i solą potrząsł.
46 Co słysząc wszyscy mężowie, którzy byli na wieży Sychem, przyszli do twierdzej domu boga Beryt.
47 I opowiedziano Abimelechowi, że się tam zgromadzili wszyscy mężowie wieże Sychem.
48 Tedy Abimelech wszedszy na górę Salmon ze wszytkim ludem, który z nim był, wziął siekiery i okrzesał gałęzie z drzewa, które wziąwszy a włożywszy na ramiona swoje, rzekł do ludu, który z nim był. To co widzicie, iżem ja uczynił, czyńcie i wy rychło.
49 A tak z onego wszytkiego ludu każdy uciąwszy gałąź swą szedł za Abimelechem, a składli je około twierdze i zapaliwszy je, spalili ogniem twierdzą. Tamże zginęli z ludzi wieże Sychem, wszytkich mężów i niewiast około tysiąca.
50 Potym odszedł Abimelech do Tebes i położywszy się u niego, wziął je.
51 Ale wieża była mocna w pośrzodku miasta, na którą uciekli wszyscy mężowie i niewiasty z mieszczan, a zamknąwszy ją o sobie, weszli na dach wieże.
52 Tedy przyszedł Abimelech aż do samej wieże i dobywał jej, a stanąwszy u samych drzwi, chciał ją spalić.
53 Ale niewiasta niektóra zarzuciła sztukę kamienia od żarn na głowę Abimelechowę i strąciła mu czaszkę.
54 Który natychmiast zawoławszy pacholęcia, co nosił broń jego, rzekł k niemu: Dobądź miecza twego a zabij mię, by snadź o mnie nie rzeczono: Niewiasta go zabiła. A tak go przebodło pacholę jego i umarł.
55 A widząc Izraelczycy, iż umarł Abimelech, rozeszli się każdy do miejsca swego.
56 A tak oddał Bóg onę złość Abimelechowi, którą uczynił nad ojcem swoim, gdy zabił siedmdziesiąt braciej swej.
57 Przytym też wszytkę złość mężów Sychem obrócił Bóg na głowę ich, a wypełniło się nad nimi przeklęctwo Joatama, syna Jerobaalowego.